Powoli można zacząć porządkowac to co wiemy na temat ostatniej serii zamachów bombowych w Nowym Jorkowie.
Po pierwsze: władze musiały dokonywać niezwykłej umysłowej ekwilibrystyki aby nie naruszyć kanonów politycznej poprawności. Prosze pomyśleć: coś w NY wybuchło, więc:
- Trump ogłosił, że to bomba
- Hilaria i jej groupies potępili Trumpa za to, że mówi, że to bomba bo przeciez nie wiadomo,
- Okazało się że to faktycznie bomba. Władze ogłosiły, że wybuchła bomba ale nie ma dowodów na to, że to jest zamach,
- Okazało się, że to jednak jest zamach, więc władze ogłosiły, że to jest zamach, ale nie wiadomo czy to jest zamach terrorystyczny,
- Okazało się, że zamachowcem jest Afganczyk islamista. Władze zaczęły dyskretnie przemilaczać islamską część historii i ogłosiły, że to jest „domestic terrorism” czyli terroryzm domowego chowu a sprawcą jest jakiś Amerykanin. Nie wiadomo co go zmotywowało.
Z drugiej strony widać jak potwornym pechowcem i nieudacznikiem był zamachowiec. Po kolei:
- Podłożył bombe w koszu na śmieci koło trasy maratonu w New Jersey. Start maratonu się opóźnił i bomba zamiast wybuchnąć, gdy obok będą ludzie wybuchła gdy nikogo nie było – nie powodując ofiar.
- Drugą bombę odpalił na Manhattanie ale łut szczęścia sprawił, że skończyło się na dwudziestu paru rannych i bez ofiar śmiertelnych,
- Trzecią bombę też podłożył na Manhattanie ale złodzieje ukradli torbę, w której była schowana bomba, bombę wyrzucili przy okazji uszkadzając ją, tak, że nie wybuchła a z torbą uciekli. Tą nieodpaloną bombę znalazła policja i po niej ustaliła tożsamość zamachowca,
- Kolejne bomby podłożył w koszu na śmieci na stacji kolejowej w New Jersey, ale bezdomni grzebiący w śmietnikach w poszukiwaniu żywności wyrzucili je, przy okazji uszkadzając, tak, że nie wybuchły. Sprowadzono policję i bomby rozbrojono, jedna wybuchła podczas rozbrajania, ale obyło się bez strat.
Morał: zamachowiec to kompletny życiowy nieudacznik, za co sie nie weźmie to mu nie wyjdzie. Do kompletu brakuje tylko, żeby podczas akcji gołąb mu nasrał na głowę. Prawie jak Gang Olsena.
A drugi morał: W Nowym Jorkowie nie da się nawet zorganizować zamachu bombowego, bo zaraz bombę ukradną. Co za miasto.