Milion aut elektrycznych do 2025 roku na polskich drogach – tak zakłada rząd. Aby wywiązać się z tych planów, państwo ma dopłacać do zakupu samochodów. Poza tym właściciele elektryków nie zapłacą podatku VAT, za darmo zaparkują w centrum miasta i bezproblemowo pojadą buspasami. Elektryczny samochód opracować mają państwowe spółki energetyczne. Z informacji money.pl wynika, że myślą nad nowym polskim e-maluchem.
To brzmi prawie jak zapowiedzi kolejnych planów pięcioletnich za komuny.
Oczywiście z tych planów nic nie będzie. „Polskie spółki energetyczne” żadnego samochodu elektrycznego nie opracują w 10 lat. W wariancie optymistycznym o planach zapomni się za parę miesięcy. W wariancie pesymistycznym ruszy jakiś Narodowy Plan Budowy Auta Elektrycznego – i będzie workiem bez dna. Będą w nim pracowac inżynierowie traktujący go jako dojna krowę na której można dojechać do emerytury. Każdy kto będzie krytykował, że „Program budowy państwowego auta elektrycznego kosztuje majątek a nic nie daje, nadal nie ma widoków, ze kiedykolwiek dojdzie do produkcji” – będzie zwalczany jako wróg polskiego przemysłu.
Na wszeklich dopłatach do zakupu aut elektrycznych będą sie paść koncerny importujące hybrydowe Priusy i inne podobne auta z możliwością doładowywania. Czyli polski podatnik będzie subsydiował Toyotę.
Jeżeli cytowana wiadomość nie jest kaczką dziennikarską – to PiS zwariował.
Komentarze